BukBuk © 2024

Maciej Sieńczyk
„Wśród przyjaciół”

W jednym z wywiadów Maciej Sieńczyk mówił: To, co robię, bliższe jest literaturze. Piszę scenariusz i dorabiam obrazki. Każda plansza jest ilustracją tego, co jest napisane.
Wśród przyjaciół to taki scenariusz bez obrazków. W książce znajdziemy felietony, które mogliśmy czytać już w „Dwutygodniku”, włączone w ramę opowiadań Gospodarza – to wyraźne alter ego samego autora – podczas przyjęcia. Narratorem jest jeden ze słuchaczy, dużo mniej zmyślny opowiadacz. Wtrącają się też drobniejsi mówcy.
Albumy Sieńczyka („Hydriola”, „Wrzątkun” i „Przygody na bezludnej wyspie”, nominowane do nagrody Nike) powstawały podobnie – najpierw były pojedyncze historie, które później złożyły się w całość. Przyznam, że czekałem na taką książkę Sieńczyka. Właśnie język jest tym, co najbardziej mnie u niego pociąga, a tekstu – siłą rzeczy – w jego poprzednich pracach było mało. Tutaj znajdziemy nawet wiersze, naśladujące naiwny styl grafomanów lub dziecięcych rymowanek, ale niepokojąco surrealistyczne.
Jest ktoś niecierpliwszy od was, moje dłonie?
Jeszcze nie tak dawno stałem na balkonie
Wyście na poręczy łagodnie drzemały
Wspominałem cicho dni minionej chwały
I poczułem nagle, że zaszła przemiana
Oto pierś wypięta i grubo odziana
Wznosi się, opada. Spojrzałem na dłonie
A one wzwyż idą i pieszczą mi skronie
Zrazu się zdawało, że pieszczota kona
Ale cóż to? Znów idą do góry ramiona.

Sieńczyk miesza język prasy brukowej z archaizmami, podniosłym stylem opowiada pokraczne historyjki. Jego bohaterowie pożądliwie zerkają na druki religijne, gadzinówki i okładki kaset porno, sprzedawane za grosze przez ulicznych handlarzy. Mania zbieractwa eksploduje, gdy bohaterowie natykają się na kolejne kurioza: przedmioty wyrzucane z mieszkań zmarłych lub wykonane ręką obłąkanych.
Wkrótce [menel] dreptał u mojego boku. (…) Pomyślałem o plakatach BHP, które, o czym przekonałem się na własnej skórze, uzależniają nie mniej niż alkohol czy nikotyna. Obecnie czuję wielką czczość, jeśli przez miesiąc nie kupię ani jednego. Można by takiego dziada przysposobić – pomyślałem – do łażenia po starych fabrykach i wynajdywania plakatów BHP. Spotykalibyśmy się w umówionym miejscu, a on, posłuszny i wyprostowany jak struna, zdawałby relację ze swojego urobku – opowiada Gospodarz.
Zaraz przypomina mu się coś jeszcze i zaczyna zupełnie inną historię.

Blurb na okładce kojarzy tę książkę z „Dekameronem”, inni chcieliby w twórczości Sieńczyka widzieć kompozycję szkatułkową, jak u Potockiego. Sprawa jest chyba prostsza – Sieńczyk kolejny raz zrobił książkę z tego, co już miał. A gdy opowieści się skończyły – jak Gospodarz u kresu przyjęcia usta zawarł w twardy, nieprzekupny dziobek. Szkoda tylko, że nie podał nam tych opowieści w formie znanej z „Dwutygodnika”. Monologi Gospodarza w sztywnej narracyjnej ramie, gdy czytelnik czuje się w obowiązku czytać zgodnie z porządkiem narracji (i skończyć, skoro już zaczął), ujawniają pewną powtarzalność, co w końcu zaczyna nużyć. Czytane pojedynczo świecą innym blaskiem.

Piotr Gajdowski

01_786x1377

Wśród przyjaciół
Maciej Sieńczyk
Czarne