Milena Moser
„Wyspa sprzątaczek”
Ta książka kilka razy uratowała mi życie. Gdy walczyłam z pracą roczną w Bibliotece Uniwersyteckiej, leżała w zasięgu wzroku w wolnym dostępie. Przygnębiona słabymi postępami, zaczęłam ją czytać i przywróciła mi siły. Powtórzyło się to później.
Główna bohaterka „Wyspy sprzątaczek”, Irma tańczyła w balecie jako dziewczynka. Rosła coraz wyższa, miała coraz większe stopy, aż nie mogła kupić baletek w swoim rozmiarze. Poszła na uniwersytet, zakochała się w profesorze. Zamieszkali razem, wkrótce porzucił ją dla młodszej. Irma rzuciła studia i pracuje jako sprzątaczka. Zna stan, w którym tygodniami jesz paskudne mrożonki i słodycze, nie ścielisz łóżka i oglądasz filmy pijąc słodki alkohol (w jej przypadku: Ramazzotti). Jest w rozpaczy, żyje z tą rozpaczą. Potrafi jednak znaleźć w sobie siłę, żeby z tej rozpaczy wyjść, potrafi otoczyć opieką kogoś od niej słabszego, potrafi odzyskać smak życia (i to dosłownie, bo uczy się dobrze gotować). Potrafi posprzątać nie tylko w zamożnych zuryskich mieszkaniach, potrafi także posprzątać w życiu.
Bogate, spokojne kraje zazwyczaj traktowane są przez pisarzy podejrzliwie. Także Milena Moser (ur. w 1963 w Zurychu) zagląda pod podszewkę stereotypu zorganizowanej, zdyscyplinowanej Szwajcarii, czyni to z brawurowym humorem. („Kiedy się pracuje, popełnia się błędy!” W ten sposób pani Schwarz komentowała każde stłuczone szkło. Zdanie to miało sens również, gdy się je odwróciło. Odkąd Irma to zrozumiała, ograniczała się do popełniania błędów.) Jeśli potrzebujecie ratunku w ten mroczny listopad, przeczytajcie.
Agnieszka Drotkiewicz
Wyspa sprzątaczek
Milena Moser
przeł. Alicja Buras
Noir sur Blanc